czwartek, 19 grudnia 2013

rozdział dziesiąty

3 dni od wyjazdu Shannona.
3 dni bez Shannona.
Przez 3 dni nie rozmawiałam z Kailem, wcale go nie unikałam, nie.
Przez 3 dni wypiłam dwa razy więcej kaw niż przeciętnie.
Jak mantrę powtarzałam sobie: jeszcze tylko 4 dni, z każdym kolejnymodejmując jedną cyfrę.
Nie wiem, czy byłam bardziej szczęśliwa, zmartwiona czy zaniepokojona. Każda z tych rzeczy w jakimś stopniu mnie przerażała, co nie było dla mnie czymś nowym, bo moje życie nigdy nie zwalniało dając mi odpocząć.

-Szykuj się! - usłyszałam głos mojej przyjaciółki wraz z trzaśnięciem drzwi wejściowych.

-Nie dzięki, zostaje  odpowiedziałam zgodnie z moimi planami na dzisiejszy wieczór. Jonii wpadła do mojego pokoju, zamknęła mi laptopa przed nosem i się uśmiechnęła.

-Za jakieś 30 minut będzie tu Mike. Zabiera
nas gdzieś  powiedziała zdecydowanie, uśmiechnięta od ucha do ucha.

-Poważnie, zostaje w domu Jo. Ale Wy bawcie się dobrze. Tylko raczcie mnie nie obudzić swoimi krzykami, jak postanowicie przenieść imprezędo nas - poprosiłam uprzejmie kierując się doświadczeniami poprzednich lat.
Nawinęłam na głowę koc, i leżąc tak usłyszałam kolejny komunikat mojej współlokatorki:

-Ruszaj dupsko, czas mija!
Zaśmiałam się i pomyślałam, że w sumie czemu nie. Przynajmniej przez jeden wieczór nie będę sobie zaprzątała głowy problemami czytaj Kailem i dziwnym czymś z Shannonem.  
Szybko napisałam swojemu towarzyszowi, że tego wieczora będzie musiałłkać cicho w poduszkę, gdyż nie mogę dłużej pisać, ponieważ wychodzę.
Po chwili otrzymałam  odpowiedź:
|*|
Trudno, najwyżej zadzwonię po jakąś panią, która mnie pocieszy. Ale Ty baw się cholernie źle, i przypadkiem unikaj panów, zwłaszcza tych po 30-stce. Oni są najseksowniejsi!
|*|

Zaczęłam się śmiać i już samo to wystarczyło, że mój mózg w ciągu chwili przestawił się na tryb zabawy.
Ubrałam jasne, kremowe rurki, krótki, czerwony top z jakimś nadrukiem, który nie zakrywał nawet połowy mojego brzucha, a do tego szpilki na nieprzyzwoicie wysokim obcasie.
łazience nie spędziłam dużo czasu, bo po zaaplikowaniu stałej części, czyli eyelainer  i tusz, podkreśliłam usta ognistą szminką w kolorze topu.
Mike przyjechał po nas na czas, a kiedy tylko wszedł do mieszkania, Jonii rzuciła mu się na szyję powalając go pocałunkami. Wywróciłam oczami po czym złapałam małą, jasną torebkę i zeszłam na dół.
Droga minęła nam na luźnej rozmowie, przy czym nasze zakochańce niemal nie pozjadali siebie nawzajem na tylnej kanapie.
Prowadził Josh  przyjaciel Mike'a. Był naprawdę dobrze zbudowany, miał jasne, krótko ostrzyżone włosy i ostre rysy twarzy. Nie koniecznie były to moje gusta, ale to może lepiej, przynajmniej łatwiej mi będzie dzisiaj nie zrobić niczego głupiego. Jak zawsze

Jak się później okazało, Josh to naprawdę fajny koleś. Miałam go za kompletnego półgłówka, ale parę drinków pozwoliło mi zmienić zdanie.
Wracaliśmy pieszo, bo nasze auto było, tak jakby niedostępne dla nikogo innego oprócz Mike'a i Jonii.
Nowy przyjaciel lekko mnie podtrzymywał za ramię, dzięki czemu łatwiej mi było iść, bo honorowo postanowiłam, że nie ściągnę swoich butów, póki nie przekroczę progu domu! Takie pijackie żarciki.
Przez cały czas się śmialiśmy, robiąc wokół siebie niezły hałas.
My bawiliśmy się w najlepsze, ale jak się okazało, inni mieszkańcy nie podzielali naszego humoru o 7 nad ranem.
Stojąc przed drzwiami Josh się pożegnał, upewniając sięże dzieli mnie tylko krok od bezpiecznego domu. Zamknęłam za sobą starannie drzwi...żartuje. Nawet ich nie domknęłam, bo pozostały do połowy otwarte. Nie przejmując się tym za bardzo, poszłam do łazienki, a kiedy z niej wychodziłam zamarłam ze strachu. Kail stał przede mną. Był jak prawdziwy... i był prawdziwy!

-Co tu robisz? - spytałam podniesionym tonem.

-Nie krzycz, ludzie dookołśpią  powiedział zdecydowanym głosem.

-Nie ma tu ludzi. I Ciebie też nie powinno być. Co tu robisz? Skąd się tu wziąłeś o siódmej rano?! -nie byłam zdziwiona. Byłam cholernie przerażona!

-Nie ważne. Po prostu idź spać, bo wiedzęże nie da się z Tobą rozmawiać powiedział po czym złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić do mojej sypialni.

-Zostaw! - zaczęłam się wyrywać. Co się z nim działo, przecież nigdy się tak nie zachowywał.

-Przestań! Jesteś kompletnie pijana, idziesz spać  powiedział spokojnym głosem.

-Kail! Nigdzie nie idę! A na pewno Ty nie będziesz o tym decydował! Po co przylazłeś? - zdenerwowałam się.

-Nie będziemy teraz o tym rozmawiać.

-Właśnie, że tak. Gadaj  zrobiłam krok w jego stronę stając naprzeciw niego.

-Chciałem tylko pogadać, bo ostatnio skutecznie mnie unikałaś, nie odbierałaś telefonów i takie tam... inne dziecinne zachowania. Zresztą, czego ja się po Tobie spodziewałem? - spytał sam siebie przecierając oczy dłonią.

-A może po prostu nie chciałam z Tobą rozmawiać? - czułam, jak wzrasta we mnie złość.

-No nie dziwię się, po tym, jak przelizałaś się z tamtym bębniarzem!

-Proszę? - byłam naprawdę wkurzona -To nie jest powód. Raczej chciałam  uniknąć tego, co się teraz dzieje, czyli głupiej i niezręcznej rozmowy.

-Głupiej? Głupie to jest tutaj tylko Twoje zachowanie - rzucił mi prosto w twarz.

-Tak? I dobrze, bo może właśnie chce, żeby takie było. Nie chcęwszystkiego analizować. Nie będę się zastanawiała 10 minut którąkanapkę kupić, porównując ich wartości odżywcze, tylko wezmę tą, zładniejszym opakowaniem.

-No to gratuluję. Myślałem, że chociaż trochę wydoroślałaś  powiedziałze złością.

-Bardzo mi przykro, że Cię zawiodłam... nie -powiedziałam, podkreślając ostatnie słowo.

-Wspaniale, tylko po co mi się pakowałaś do łóżka? Mi, a potem temu z klubu, i kto wie, komu jeszcze?! - krzyknął machając rękoma.

-Wyjdź - powiedziałam najbardziej spokojnym tonem, na jaki było mnie stać w chwili, kiedy ogromna gula spadła mi do gardła.

-Nie. Wytłumacz mi tylko po co Ci to wszystko było? - złapał mocnym uściskiem moją rękę.

-Puść mnie... - powiedziałam cicho.

-Powiedz! Chociaż raz zachowaj się tak jak powinnaś.
Poczułam, że nie chcę już dłużej udawać czy zmuszać się do czegokolwiek. Do bycia kimś, kim w danej sytuacji powinnam. Dalej Alex, dasz rade.

-Bo miałam taką ochotę. Bo jestem egoistyczną suką i wykorzystałam Twoje uczucia, żeby poczuć się lepiej. Bo chciałam się trochę pobawić? Ale już mnie to nie interesuje, bo mi się znudziło, okej? - powiedziałam wykrzykując wszystko.

-Czy Ty się słyszysz? Idź spać, pogadamy o tym kiedy indziej powiedział, po czym puścił moją rękę i zwrócił się w kierunku drzwi.

-Nie, wiem dokładnie o czym mówię  zaczęłam, patrząc mu przenikliwie w oczy.

-Mówię o tym, że mając 24 lata Ty najchętniej założyłbyś ciepłe kapcie i nie wychodził z domu. Chcesz tylko zostać tym pieprzonym prawnikiemżeby udowodnić rodzicom, że nie jesteś gorszy od brata. Tak naprawdęgówno Cię obchodzi prawo. Po prostu boisz się pokazać wszystkim tym, kim jesteś. Bo jesteś tchórzem! Osobiście gratuluję Ci postawy i pomysłu na życie, bo ja nie mam zamiaru spędzić reszty życia przed telewizorem. To, że nie jesteśmy w liceum nie znaczy, że czasami nie możemy się tak zachowywać. Zastanów się, czy chcesz, żeby Twoje życie przypominało gówno, bo jesteś już o krok. Spróbowałbyś chociaż porozmawiać z rodzicami! Tyle lat marnujesz na kłótnie z nimi. A tak naprawdę nie masz pojęcia jakim wielkim są skarbem. Ale nie, lepiej się nad sobą użalać, mając wszystko, czego się chce! Nawet teraz jesteś kompletną cipą, która na mnie nie krzyknie, żeby bronić swoją dupę!
Pociekły mi łzy, a już po chwili działały zupełnie jak niemałych rozmiarów wodospad.

-Alex, ja... - zaczął ale szybko mu przerwałam.

-Wyjdź  powiedziałam stanowczo, wchodząc do swojego pokoju, zostawiając go w przejściu.
Po chwili usłyszałam, jak drzwi wejściowe się zatrzaskują. W tym samym momencie osunęłam się po ścianie, ze łzami w oczach. Męczący mnie fizycznie płacz przerodził się po chwili w płytki oddech podczas 'snu'.
|*|
Rozdział nijaki, wiem. Ale wieczorem powinien pojawić się kolejny. Dziękuję tym nielicznym, którzy to czytają! 
martyna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz