Zapomniałam
żyć. Autentycznie. Nie wiedziałam jak oddychać, mówić,
ruszać się, kompletnie nic. Shannon kuźwa Leto stoi przede mną,
jeszcze chwila a spędziłabym z nim noc.
W
mojej głowie istniało tylko jedno, wielkie, dźwięczne CO?!
Uśmiechał
się do mnie szelmowsko z oczyma utkwionymi w moim tępym wzroku.
-Hej,
wyluzuj- wyszeptał to tak delikatnie, że słowa te przyjemnie
łaskotały mnie w ucho pomimo milioooona decybeli w klubie.
Złapał
mnie z powrotem w talii i zaczął prowadzić. On sam ruszał
dwojgiem ciał, bo ja nie byłam jeszcze zdolna do wykonania żadnego
ruchu. Dopiero po chwili, pod wpływem jego zabójczego dotyku
moje ciało się rozluźniło a mózg opuściły chore myśli.
Nie
wiem ile tańczyliśmy, ale zdecydowanie były to jedne z najlepszych
chwil w moim życiu. W pewnym momencie Shannon ucałował moją dłoń
i podziękował najwspanialszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek
spotkały moje oczy.
On
wrócił do swoich bębnów całkowicie się temu
oddając. Zupełnie nie rozumiałam, jak w tak szybkim czasie można
całkowicie poświęcić się innemu światu. Nie, chwila...
Dokładnie wiedziałam jakie to uczucie. Właśnie tego
doświadczyłam, i to właśnie za sprawą tego zwierzęcia za
perkusją.
Podeszłam
do naszego stolika, gdzie (o dziwo) siedziała Jonni z paroma innymi
znajomymi. Odciągnęłam ją na bok i w jak największym skrócie
opowiedziałam, co się właśnie wydarzyło. Oczywiście nie obyło
się bez licznych epitetów.
Na
nazwisko Leto, moja przyjaciółka otworzyła szeroko usta a
jej oczy szczególnie się nie odróżniały od takiego
ułożenia. Zaczęła się rozglądać dookoła, szukając gdzieś
bohatera mojej opowieści. Po burzliwych rozmowach postanowiłyśmy
potraktować to 'tylko' jako jedną z zajebistych rzeczy w naszym
życiu i bawić się dalej, bo przecież było ledwo po trzeciej.
Wróciłyśmy
na parkiet (zbiegiem okoliczności było, że moja przyjaciółka
wypychała nas za każdym razem bliżej podestu, gdzie byli Dje).
Chyba
nikt w klubie nie bawił się tak jak my. Razem z Jonni szalałyśmy
w najlepsze. Co jakiś czas czułam na sobie wzrok Shannona. Kilka
razy nasze wzroki się zetknęły i za każdym razem na jego twarzy
pojawiał się uśmiech. Postanowiłam troszkę się pobawić i
poflirtować z gwiazda rocka. Kilka razy puściłam mu oczko,
przegryzłam ostentacyjnie wargę. Nie wiem czemu, ale te
szczeniackie zabawy sprawiły mi dużo radości.
Wreszcie
podszedł do mnie Kail i dosłownie p.o.r.w.a.ł do tańca. Jonii,
która od zawsze próbowała nas swatać od razu usunęła
się z pola widzenia. Z Kailem nie można było się źle bawić. Nie
dość, że wspaniale tańczył, to jeszcze był przezabawny. Ale
nawet wygłupiając się z nim, nie zapomniałam o chwili z
Shannonem.
Oboje
z Kailem trochę już wypiliśmy. No dobra, całkiem sporo.
Nagle
podeszła do niego jakaś dziewczyna (halo, gdzie ona ma ubranie?
a... to jest właśnie jej odzienie... ) i zaczęła wokół
niego tańczyć. Postanowiłam ich zostawić, bo widać wspaniale się
bawili.
Usiadłam
przy barze obok, chcąc chwilę odpocząć. Zobaczyłam, jak pod
ścianą Jonii obściskuje się z jakimś kolesiem. Tak, znowu
poczułam się jak gówno, które jest do niczego
niepotrzebne. Zamówiłam lampkę whiskey, którą bez
trudu opróżniłam. Kiedy się obróciłam zobaczyłam,
że nie tylko moja przyjaciółka ma nowego znajomego. Mój
Kail leciał w ślinę z pół- nagą dziewczyną. Raczej
dziewczynką, bo miała maksymalnie 17 lat. Czułam, że alkohol
pokonał ostatki zdrowego rozsądku. Ta przegrana walka mogła mieć
dwa skutki: 1. zarzygać się 2. zrobić coś głupiego i znając
mnie żenującego.
'Dwójkę,
wybierz dwójkę'- chodziło mi po głowie. Nie bez powodu, bo
to co zrobiłam później przeszło nawet moje zdolności (a
często dawały swój popis).
Pod
wpływem głupigo impulsu weszłam na stanowisko
Dja, następnie podeszłam do Shannona i usiadłam mu na kolanach.
Zdezorientowany nie wiedział co robić, ale poczułam, że jego
'dolny doradca' dokładnie wiedział. Przez kilkanaście sekund
wpatrywałam się w jego niesamowite, orzechowe oczy, które tak
często widywałam na zdjęciach. Bez zbędnych wstępów
zaczęłam go namiętnie całować. Shannon nie pozostał mi dłużny
i już po chwili ludzie z całego klubu widzieli dwójkę
obściskujących się kochanków, których połączyła
namiętność.
Zdziwiona
słyszałam, jak obcy ludzie skandowali moje imię:
-ALEX!
ALEX! ALEX!
Przetarłam
leniwie oczy, czując jak puchnie mi głowa. Nie chciałam wstawać,
ale mój pęcherz nalegał. W łazience przestraszyłam się
własnego odbicia. Wyglądałam dużo gorzej niż zwykle.
Rozczochrane włosy, powieki brudne od czarnej kredki i starego tuszu
do rzęs.
Choć
była nieprzyzwoicie wczesna pora, uznałam, że kawusia dobrze mi
zrobi. Poszłam więc do kuchni, gdzie spotkałam Jonii.
-Witaj
księżniczko- powitała mnie promiennie, trzymając się za głowę.
-Mhmm-
mruknęłam, ziewając.
-Masz
na stole- rzuciła pokazując na mój ulubiony, wielki kubek,
po brzegi wypełniony uwielbianą kofeiną.
-Najpierw
to- dodała, podając mi... bliże nieokreślone coś.
-Co
to? Wymiociny Twojego nowego kolegi? - powiedziałam z obrzydzeniem,
które zresztą powodował ten płyn.
-Ha.
Ha. Ha. Doceń, że Ci pomagam. No, pij, widać, że masz kaca jak
stad do LA. -zaśmiała się podsuwając mi te breje. Wypiłam je,
ledwo ich nie zwracając poprzedniej właścicielce na twarz.
-Ble.
-Ale
skuteczne ble -powiedziała dając mi całusa w policzek, wstając,
żeby podać mi wyczekiwaną przeze mnie kawę. Kiedy tylko poczułam
jej wspaniały aromat od razu było mi lepiej.
-A
gdzie Twój kolega? Nie zaprosiłaś go na noc? -spytałam
zdziwiona.
-Został,
ale poszedł. 20:45- oświadczyła.
Siedziałyśmy
i gadałyśmy o tym, jak przespałyśmy cały dzień, który
miał być poświęcony oczywiście pracy na poniedziałek.
Opowiedziała mi o swoim nowym przyjacielu i o dziwo moim. Tak,
przybliżyła mi historię z Shannonem. Ostatnie co pamiętałam, to
pocałunek na perkusji. Przy czym Jonii dopełniła tą opowiastkę
pewnymi szczegółami. Na przykład tym, że gdyby nie drugi
DJ, pewnie zaliczylibyśmy numerek na oczach wszystkich w klubie.
Potem bezpiecznie, bez żadnych przypałów wróciłyśmy
do domu, gdzie odpoczęłyśmy po zabawie.
Jeszcze
raz: 'bezpiecznie, bez żadnych przypałów wróciłyśmy
do domu'. CO? NIE! A jak można nazwać lizanie się z obcym kolesiem
na oczach 5 tysięcy ludzi, jak nie przypałem?
Jonii
widząc, jak biję się z myślami zaczęła się śmiać mówiąc,
że dobrze wiem, że nie takie rzeczy już się po pijanemu robiło.
Co, po dłuższym namyśle, było prawdą. Postanowiłam, że bezie
to po prostu kolejna, głupia rzecz, jaka mi się przytrafiła.
Oglądając
razem jakiś film, odruchowo spojrzałam na kalendarz na mojej
tablicy. Niemal się wyskoczyłam z łóżka widząc, że już
jutro, jutro odbędzie się koncert! Razem z tą idiotka Jonii
zaczęłyśmy krzyczeć i cieszyć się, że znów zobaczymy
jeden z naszych ulubionych zespołów na żywo! Ale z chwili
euforii odurzył mnie uderzający fakt: co się wydarzyło wczoraj w
klubie. A kiedy do tego doszła jeszcze odrobina logicznego myślenia,
wszystko ułożyło się w całość: prawie wskoczyłam do łóżka
Shannonowi Leto. Shannon Leto jest zajebistym perkusitą, nie innego
zespołu, jak Thirty Seconds to Mars. Na ten właśnie koncert
wybieram się za niecałe 24h. Był to pierwszy koncert, na którym
-o ironio- miałam osobiście spotkać się z członkami zespołu,
dzięki biletowi M&G...
a więc tak, nie ważne, że nie potrafię nic napisać tutaj, ale prosiłaś o komentarze więc.. nie śmieje się tak jak wcześniej mówiłaś, że będzie, stara, uwierz w końcu w siebie, bo jest super! tylko chyba przez to, że znam Cię osobiście itd mam wrażenie jakby to nie była historia kogoś tam tylko jakbyś Ty to wszystko opowiadała, jakbyś czasami pisała o czymś, co dotyczyło Ciebie, taka Twoja historia, a czasami jakbyś pisała o tym, czego byś chciała, idk, tak jakoś, pewnie przez to, że Cię znam. I pewnie gdybym nie wiedziała, że to Ty pisałaś to po przeczytaniu tego już bym była pewna, że to Twoje. Ale jest fajnie, keep writing.
OdpowiedzUsuńAlczi.