poniedziałek, 23 grudnia 2013

rozdział piętnasty

Któryś tam Sierpień,
Piątek - cztery dni temu – pomogłam? Tak sobie powtarzam, żeby nie oszaleć z samą sobą. Średnio mi to wychodzi.
Przesypiam całe dnie.
Nie jadłam od paru dni.
Zapomniałam jak smakuje kawa.
Nie odczuwam żadnych potrzeb fizjologicznych. WSZYSTKO, co czuję to NIC. Może, przy odrobinie szczęścia, za niedługo zniknę z powierzchni i nikt nawet tego nie zauważy. A mój największy problem – wstanie z łóżka i pójście do łazienki – nie będzie mi już przeszkadzał w mojej (dość) destrukcyjnej egzystencji.
Nie chcę żyć nie chcę żyć nie chcę żyć nie chcę kurwa żyć..
Co daje mi do tego prawo? To samo, które pozwoliło jej odejść (wraz z moim okrucieństwem względem niej)?

martyna



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz